Od dłuższego czasu poszukuję szamponu idealnego, czyli takiego, który ma fajny, naturalny skład, nie obciąża włosów i nie sprawia, że po kilku godzinach znowu muszę myć głowę.
Parę
miesięcy temu przypadkowo trafił w moje ręce szampon Agafii. Skład
zachwycił, działanie było ok, więc został na dłużej. A że w
czasie, gdy go stosowałam, zrobił się bardzo popularny, znalazłam
go też w sklepie stacjonarnym, co było dodatkowym plusem.
I tak kupowałam butelkę za butelką, aż kiedyś coś mnie podkusiło, żeby znowu zerknąć na skład. A tam co? Ano niespodzianka! I to bardzo niemiła... przeszukałam internety i okazało się, że mój szampon jest teraz produkowany nie tylko w Rosji, ale też w Estonii. Ten drugi, którego jestem posiadaczką, z naturalnym szamponem do włosów niewiele ma wspólnego... Oto jego skład:
Tradycyjny Syberyjski Szampon Agafii nr 4
Skład
Aqua,
Sodium
Laureth Sulfate,
Sodium Chloride, Cocamide DEA, Cocamidopropyl Betaine, Guar
Hydroxypropyltrimonium Chloride, Propolis Extract*, Calendula
Officinalis Flower Extract*, Chamomilla Recutita Flower Water*,
Sophora Japonica Flower Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Cera
Alba*, Lavandula Angustifolia Oil, Chamomilla Recutita Oil, Saponaria
Officinalis Root Extract*, Mel*, Panthenol, Citric Acid, Parfum,
Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI 16255, CI
15985, CI 19140, CI 42090, CI 14720.
Co Wy na to? Na etykiecie informacja, że nie ma SLS (bo i rzeczywiście nie ma), ale co z tego, jak jest SLES. Ok, działanie drażniące SLES jest mniejsze niż w przypadku SLS, ale w przypadku silnej alergii kontaktowej, z jaką się zmagam od jakiegoś czasu, dla mnie to bardzo ważna kwestia i poczułam się lekko oszukana, jak zobaczyłam tę zmianę. Co innego jak świadomie kupuję kosmetyk z jakimś świństwem, a co innego, jak mi zmieniają skład na gorszy w trakcie użytkowania przeze mnie kosmetyku.
Co Wy na to? Na etykiecie informacja, że nie ma SLS (bo i rzeczywiście nie ma), ale co z tego, jak jest SLES. Ok, działanie drażniące SLES jest mniejsze niż w przypadku SLS, ale w przypadku silnej alergii kontaktowej, z jaką się zmagam od jakiegoś czasu, dla mnie to bardzo ważna kwestia i poczułam się lekko oszukana, jak zobaczyłam tę zmianę. Co innego jak świadomie kupuję kosmetyk z jakimś świństwem, a co innego, jak mi zmieniają skład na gorszy w trakcie użytkowania przeze mnie kosmetyku.
Jak rozróżnić, który szampon Agafii jest naturalny?
1.
Skład – jeśli zobaczymy Sodium Laureth Sulfate,
omijamy szerokim łukiem.
2.
Kraj produkcji - patrzymy na informację dotyczącą kraju, w
którym szampon został wyprodukowany i wybieramy rosyjski.
3.
Pojemność – oryginał ma 600 ml, a jego estoński brat 550
ml.
4.
Cena – jeśli prawie pół litra szamponu kosztuje 10-12 zł,
to wiedz, że coś się dzieje ;). Agafii nie są drogimi szamponami,
ale bardzo niska cena może znaczyć, że jest to właśnie estoński
odpowiednik.
Wiem,
że często robicie zakupy w Internecie i ciężko sprawdzić
etykietę. Warto wtedy napisać do sprzedawcy i zapytać o te kilka
szczegółów.
Działanie
Muszę przyznać, że szampon trochę lepiej sprawdził się u mnie, niż jego rosyjski odpowiednik bez SLES, a to dlatego, że dzięki tej substancji szampon dokładniej oczyszcza, co w przypadku szybko przetłuszczających się włosów jest ważne. Szampon Agafii bez SLES może bardzo obciążyć włosy, jeśli nie zostanie odpowiednio zaaplikowany.
Łatwość aplikacji
Szampon,
który obecnie posiadam, jest bardzo łatwy w aplikacji. Jednak jego
rosyjski brat, to już inna bajka. Naturalne szampony mają to do
siebie (przynajmniej te, które ja wypróbowałam), że mogą bardzo
obciążyć włosy, jeśli po prostu wylejemy trochę szamponu na
dłoń i umyjemy nim włosy. Aby nie uzyskać efektu tłustych włosów
tuż po umyciu, należy taki szampon wlać do kubeczka lub małej
butelki (ilość na jedną aplikacje), dolać wody, wymieszać i
dopiero nałożyć na głowę. Trochę zachodu z tym jest, ale warto.
Podsumowanie
Zmiana składu na gorszy skutecznie zniechęciła mnie do produktów tej marki. Fakt, włosy mi nie wypadły, bo i po czym? Pamiętajcie, że ani SLS, ani SLES, nie są niebezpiecznymi substancjami, a „jedynie” mogącymi wywołać podrażnienie. Jednak ja babuszce Agafii już podziękuję i szukam dalej mojego ideału :).
No proszę, a ja nawet nie patrzę na etykiety szamponów - wstyd;d Będę musiała się nawrócić;)
OdpowiedzUsuńBardzo trudno dzisiaj jest znaleźć idealny dla siebie szampon. Co prawda w sklepach jest ich wiele, ale, żeby kupić odpowiedni najpierw trzeba by się chyba udać do dermatologa.
OdpowiedzUsuńWłaśnie niekoniecznie. Moje doświadczenia są takie, że dermatolog daje szampon pełen chemii, który nie rozwiązuje problemu, tylko maskuje go na jakiś czas (albo i to nie).
UsuńNigdy nie czytam składu kosmetyku, którego używam bo zwyczajnie na tym się nie znam. Ale skoro nauczyłam się czytać etykiety produktów spożywczych to i być może najwyższa pora by zacząć rozróżniać to, co "dobre" w kosmetykach. Muszę popracować nad tym ☺
OdpowiedzUsuńW SLS nie tyle chodzi o podrażnienia skóry. Warto wiedzieć że są podejrzane o negatywny wpływ na gospodarkę hormonalną .
OdpowiedzUsuńBadania nie potwierdzają tego. Ale wiadomo, lepiej unikać.
UsuńU mnie te naturalne szampony totalnie nie zdają egzaminu, a bez SLS to już w ogóle :p O dziwo najlepiej się sprawdzają te najtańsze ze sklepowej półki - ziołowe z króciutkim składem :)
OdpowiedzUsuńW końcu ktoś fajnie to ujął ;)
OdpowiedzUsuńwww.zdrowonaturalnie.pl
Mi to w ogóle ciężko znaleźć dobry szampon. Fajnie rozpisane nigdy nie zwracałam tak szczegółowo uwagi na skład
OdpowiedzUsuńTe szampony z tej marki są naprawdę świetne :) Stosowałam go i po nim włosy nie były wysuszone ani matowe :)
OdpowiedzUsuńZapraszam :) http://natalie-forever.blogspot.com/2016/03/moraz.html
Jeżeli pół litra kosztuje 500 ml, to na pewno coś się dzieje! ;) A tak bardziej poważnie - prosty chłop ze mnie, o szamponach wiem tyle, że lepiej, żeby nie były jednocześnie płynem do kąpieli. Ale jakoś bardziej nigdy nie wnikałem. Szanuję, że Tobie się chce. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie zawsze patrze na etykiety szamponów bardziej interesuje mnie działanie ale może to jednak błąd. Pozdrawiam i zapraszam do nas http://siostrydajarade.blogspot.com/2016/03/sciereczki-uniwersalne-na-rolce-stella.html
OdpowiedzUsuńkurka, to już ruskie szampony się fałszuje? koniec świata :P
OdpowiedzUsuńHm, aż muszę sprawdzić swój. Ale raczej mam rosyjski, bo tak się wczytywałam w skład, że wzięłam właśnie szampon, a chciałam balsam :p
OdpowiedzUsuńMogę polecić Ci kosmetyki z Planety Organiki. Nie wiem czy są dostępne w Polsce, ja je kupiłam na wyjeździe.
No proszę, jak firmy potrafią cichaczem "kancić". Ale zainteresowałaś mnie samym szamponem, ostatnio szukam swojego ideału, jak uda mi się znaleźć "oryginalna" wersję chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńA etykietki mają takie same? :D Dobrze, że można chociaż szybko sprawdzić po kraju produkcji ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo lubiłam podkłady z Revlona, ale kiedy zmienili skład (na pewno dodali filtry UV) przestał się dla mnie totalnie sprawdzać :(
PS. "Cena – jeśli prawie pół litra szamponu kosztuje 500 ml" - w końcu nie wiadomo, ile kosztuje :D
Hehe, już poprawiam :). A jeśli chodzi o etykiety, to tak, mają takie same.
UsuńPo Babuszkę Agafię chcę kiedyś sięgnąć i wypróbować. Osobiście nie wykluczam restrykcyjnie SLS z szamponów. Dla niektórych włosów to czasem lepsze rozwiązanie. Kwestia wyboru włosomaniaczej drogi ;) Ja np. mam jeszcze tak, że zmieniam co jakiś czas szampon, mam parę wypróbowanych.
OdpowiedzUsuńJak to kraj produkcji niby tego samego produktu może dużo zmienić.
OdpowiedzUsuńAż przykro, bo tracą klientów.